pi膮tek, 25 grudnia 2020

Weso艂ych 艢wi膮t.

Weso艂ych ... 



Grudzie艅 2015

Nigdy nie nale偶a艂am do 艂atwych dziewcz膮t. Powiem wi臋cej. Przez nadopieku艅czo艣膰 mojego brata, kt贸ry gdyby tylko m贸g艂, za艂o偶y艂by elektrycznego pastucha na moj膮 szyj臋, nie mia艂am jakiejkolwiek szansy na bli偶sze poznanie interesuj膮cego ch艂opaka. Marcelo, wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Caio, przeprowadzali z teoretycznymi kandydatami "m臋sk膮 rozmow臋", po kt贸rej Ci uciekali przera偶eni gdzie tylko pieprz ro艣nie. "Kicia, to nie ten!" wzruszali niewinnie ramionami doprowadzaj膮c mnie do szewskiej pasji. M贸j starszy brat zbyt dos艂ownie wzi膮艂 sobie do serca jedne z ostatnich s艂贸w naszego dziadka. Mia艂 nie dopu艣ci膰, aby z艂amano mi serce oraz dopilnowa膰, aby miejsce u mego boku zaj膮艂 godny mojej osoby m臋偶czyzna. Problem w tym, 偶e Marcelo i Caio w ka偶dym ch艂opaku widzieli same wady. A co najlepsze, za ka偶dym cholernym razem mieli racj臋!
Ale on by艂 inny. Wiedzia艂am to od chwili, kiedy po raz pierwszy go ujrza艂am. Odwa偶ny. Pewny siebie. M臋ski. Przystojny. Z boskim u艣miechem oraz cia艂em m艂odego Boga. Swobodnie odbijaj膮cy pi艂k臋 na piasku Ipanemy. Przepad艂am w chwili gdy wbi艂 swoje zawadiackie spojrzenie w moj膮 osob臋. Lekko zarumieniona przesz艂am obok, czuj膮c jak odprowadza mnie swoim wzrokiem. Nie mia艂am odwagi, aby obejrze膰 si臋 za siebie.
To by艂 czas 艣wi膮t Bo偶ego Narodzenia. Dwudziestego trzeciego grudnia wraz z paczk膮 udali艣my si臋 do klubu, aby wsp贸lnie 艣wi臋towa膰 urodziny mojej najlepszej przyjaci贸艂ki Valentiny. Nazywali艣my to nasz膮 "przed艣wi膮teczn膮 tradycj膮". Alkohol, taniec do upad艂ego ... wszystko w ramach rozs膮dku. Do czasu.
- Dziewczyna z Ipanemy. - us艂ysza艂am za sob膮 g艂os, kt贸ry wywo艂a艂 dreszcze na moim ciele. Powoli odwr贸ci艂am si臋 w stron臋 jego w艂a艣ciciela, przepadaj膮c kolejny raz tego dnia. Nieznajomy z pla偶y uni贸s艂 zadziornie k膮ciki swoich ust. - Rafael. Rafael do Nascimento. - wyci膮gn膮艂 ku mnie swoj膮 d艂o艅.
- Andr茅ia Vieira da Silva.

Poranne promienie brazylijskiego s艂o艅ca pada艂y na moj膮 艣pi膮c膮 twarz. Z niezadowoleniem zmarszczy艂am swoje czo艂o, wtulaj膮c si臋 mocniej w m臋skie rami臋. Wspomnienia wczorajszego wieczoru, jak i nocy, powoli dociera艂y do mojej 艣wiadomo艣ci. Mimowolnie wypieki pojawi艂y si臋 na moich policzkach. Nie poznawa艂am samej siebie. Odda艂am si臋 praktycznie obcemu m臋偶czy藕nie, kt贸ry w ci膮gu jednej chwili wywr贸ci艂 moje 偶ycie do g贸ry nogami. By艂 cudowny. Delikatny, troskliwy, a zarazem porywczy i stanowczy. By艂 mieszank膮 wybuchow膮. Jedn膮 wielk膮 sprzeczno艣ci膮. Uzale偶nia艂 mnie od siebie niczym najmocniejszy narkotyk.
Uchyli艂am lekko powieki, spogl膮daj膮c na przystojny profil. Poczu艂am przyjemne 艂askotanie w podbrzuszu. Czy偶by to by艂a mi艂o艣膰 od pierwszego wejrzenia? Clarice kiedy艣 powiedzia艂a, 偶e od samego pocz膮tku b臋d臋 wiedzia艂a, i偶 to ten jedyny. Zawstydzi艂am si臋 t膮 my艣l膮. Nie chcia艂am wyj艣膰 na naiwn膮 dziewczyn臋, kt贸ra po jednej nocy oczekuje wyznania mi艂o艣ci oraz o艣wiadczyn. Jedyne czego chcia艂am to to, aby nie znika艂. Tak po prostu.
- Weso艂ych 艢wi膮t. - us艂ysza艂am lekko zachrypni臋ty m臋ski g艂os.
- Weso艂ych. - odwzajemni艂am zaspany u艣miech. Rafael si臋 przybli偶y艂 i musn膮艂 moje usta w艂asnymi. Mocniej przytuli艂 mnie do siebie i zapad艂 w kolejn膮 drzemk臋. Pokr臋ci艂am rozbawiona g艂ow膮, lecz nie przerwa艂am mu odpoczynku. Z u艣miechem spogl膮da艂am na jego twarz, ucz膮c si臋 jej na pami臋膰. Opuszkami palc贸w dotyka艂am twardej sk贸ry na jego umi臋艣nionej klacie. By艂 zbyt idealny. Jakby nierealny.
Ostro偶nie wy艣lizgn臋艂am si臋 z jego ramion. Potrzeba skorzystania z 艂azienki by艂a silniejsza ni偶 spoczywanie w jego obj臋ciach. Rafael zamrucza艂 niezadowolony, po czym wtuli艂 si臋 w poduszk臋, niczym ma艂y rozkoszny ch艂opiec. U艣miechn臋艂am si臋 pod nosem, zbieraj膮c swoj膮 garderob臋 z pod艂ogi. Na paluszkach uda艂am si臋 do 艂azienki, zamykaj膮c za sob膮 ostro偶nie drzwi. W dos艂ownie pi臋膰 minut doprowadzi艂am si臋 do porz膮dku. Rozbawiona dostrzeg艂am, 偶e zabra艂am ze sob膮 jego spodnie. I koszulk臋 ... nie, tej koszulki na pewno nie by艂o w sypialni. Zmarszczy艂am czo艂o dostrzegaj膮c znajome kolory. Niepewnie wzi臋艂am j膮 do r臋ki i j臋kn臋艂am g艂ucho.
- Cul茅. Marcelo mnie zamorduje. - odwr贸ci艂am j膮 chc膮c pozna膰 nazwisko jego idola. - Rafinha? - zmarszczy艂am czo艂o spogl膮daj膮c na numer dwunasty. Opar艂am si臋 biodrem o umywalk臋 analizuj膮 w g艂owie sk艂ad Barcelony. 呕adnym ekspertem nie by艂am, ale co nie co kojarzy艂am. Jako m艂odsza siostra wice kapitana Realu Madryt by艂am zobowi膮zana posiada膰 jak膮 tak膮 wiedz臋 na temat jego najwi臋kszych rywali. Przez przypadek zrzuci艂am spodnie z kt贸rych wylecia艂 portfel wraz z dokumentami. Zakl臋艂am pod nosem zbieraj膮c w艂asno艣膰 ch艂opaka. Nie mog膮c si臋 powstrzyma膰 chwyci艂am do r臋ki dow贸d to偶samo艣ci. - Rafael Alcantara do Nascimento. - przeczyta艂am. Zimny dreszcz przebieg艂 po moim kr臋gos艂upie. - Rafael do Nascimento. Rafael Alcantara ... Rafinha Alcantara. - zakry艂am usta d艂oni膮. Nie艣wiadomie przespa艂am si臋 z pi艂karzem FC Barcelony. Teraz to Marcelo na pewno mnie zamorduje.

- Jeste艣cie niezno艣ni! Przez was zostan臋 star膮 pann膮!
- Oh, nie dramatyzuj. - Caio wywr贸ci艂 oczami.
- Kicia, jeszcze nam podzi臋kujesz. - zawt贸rowa艂 mu Marcelo.
- Za co? Za zastraszanie ludzi? - zironizowa艂am. - Clarice!
- Andreia ma racj臋. Nie powinni艣cie si臋 wtr膮ca膰 w jej 偶ycie mi艂osne. - bratowa jak zwykle stan臋艂a w mojej obronie. - Co z艂ego w tym, 偶e ten ch艂opak nie lubi pi艂ki no偶nej?
- Clarice, Ty tak na powa偶nie? - Caio, najlepszy przyjaciel Marcelo, a zarazem szwagier, przekrzywi艂 g艂ow臋 i spojrza艂 z politowaniem na swoj膮 siostr臋. - Co to za facet, kt贸ry nie lubi pi艂ki no偶nej? Co to za Brazylijczyk!?
- Z dwojga z艂ego wol臋 to, ni偶 aby by艂 Cul茅. - Marcelo zamy艣li艂 si臋 na chwil臋. Przewr贸ci艂am oczami, a Clarice pacn臋艂a si臋 d艂oni膮 w czo艂o. - Tak! Zdecydowanie nie mo偶e to by膰 Cul茅! - wzdrygn膮艂 si臋.
- Wam ju偶 m贸zgi przegrza艂o od pi艂ki no偶nej ...


*

Grudzie艅 2019

Zapach pieczonego indyka roznosi艂 si臋 po kuchni. Nuc膮c pod nosem 'Feliz Navidad' starannie uk艂ada艂am kasztany na blaszce. Babcia z uwag膮 przygl膮da艂a si臋 moim poczynaniom, co chwil臋 posy艂aj膮c pe艂en zadowolenia u艣miech. Cierpliwie czeka艂a, aby w艂o偶y膰 je do piekarnika. Ma艂a Cloe z zabawnie wysuni臋tym j臋zyczkiem udziela艂a mi niezb臋dnej pomocy. Uwielbia艂am momenty gdy mogli艣my by膰 wszyscy razem. Bo w艂a艣nie takie by艂y 艣wi臋ta Bo偶ego Narodzenia. Rodzinne. Magiczne. Pe艂ne spokoju ... podskoczy艂am przestraszona s艂ysz膮c odg艂os rozbijaj膮cego si臋 szk艂a z salonu.
- Panienko Przenaj艣wi臋tsza! - babcia 偶arliwie si臋 prze偶egna艂a, po czym zacisn臋艂a pi膮stk臋 na swoim medaliku. Odm贸wi艂a pod nosem cich膮 modlitw臋. - Co te 艂obuzy znowu wyrabiaj膮?
- To zapewne choinka, kt贸r膮 dzi艣 ubrali艣my. - mrukn臋艂am nie odrywaj膮c si臋 od kasztan贸w. Cloe zeskoczy艂a ze sto艂eczka, po czym pobieg艂a w stron臋 m臋skiego towarzystwa, chc膮c oceni膰 straty. Oto i tradycja 艣wi膮teczna rodziny Alves Vieira. Zawsze 艣wi臋tujemy przy sfatygowanej choince.
- Marcelo! - wrzask Clarice zapewne rozni贸s艂 si臋 po ca艂ym Rio.
- Tym razem to nie ja! To Caio!
- Wcale nie, Ty zawszony skar偶ypyto!
- Gdyby艣 nie mia艂 refleksu szachisty to z艂apa艂by艣 t膮 pi艂k臋!
- To nie moja wina, 偶e pos艂a艂e艣 asyst臋 choince!
- Czy wy mi robicie na z艂o艣膰?! Milion razy wam powtarza艂am, 偶e salon nie jest odpowiednim miejscem do grania w pi艂k臋! Marcelo, jaki Ty przyk艂ad dajesz naszym synom?! - pos艂a艂am babci rozbawiony wzrok, kt贸ry odwzajemni艂a. Biedna Clarice. Powtarza to kazanie statystycznie dwa razy w miesi膮cu. Bez efekt贸w niestety. M贸j brat by艂 po prostu niereformowany i uzale偶niony od futbol贸wki. - Mamy mie膰 go艣ci na 艣wi膮tecznej kolacji, kt贸rych sam zaprosi艂e艣, a salon wygl膮da jak pobojowisko! Macie pi臋膰 minut, aby to wszystko ogarn膮膰!
- Kochanie, nikt nie zwr贸ci uwagi na choink臋 ...
- A niby na co si臋 patrzy w Bo偶e Narodzenie?!
- Na st贸艂! - oczami wyobra藕ni zobaczy艂am zdesperowan膮 min臋 Clarice, kt贸ra bez s艂owa uda艂a si臋 na g贸r臋, aby zmusi膰 Liama do ubrania od艣wi臋tnego stroju. Chwyci艂am w d艂onie blaszk臋 z kasztanami i w艂o偶y艂am j膮 do piekarnika. Ustawi艂am odpowiedni czas, po czym zdj臋艂am z siebie fartuszek.
- Iara, co to za go艣cie? - zwr贸ci艂am si臋 do babci.
- Marcelo wspomina艂 o dw贸ch kolegach, kt贸rych spotka艂 na pla偶y. Sp臋dzaj膮 艣wi臋ta sami, wi臋c zaproponowa艂, aby wpadli do nas. - wyja艣ni艂a zagl膮daj膮c do indyka. Pokiwa艂am jedynie g艂ow膮. Skierowa艂am swoje kroki do jadalni, aby oceni膰 czy wszystko jest na swoim miejscu. Po drodze spotka艂am Yasmin, 偶on臋 Caio, kt贸ra wcisn臋艂a mi p贸艂roczn膮 Gai臋. W mi臋dzyczasie wskaza艂am jej miejsce gdzie mo偶e znale藕膰 starsz膮 c贸reczk臋. Dzieci w naszej rodzinie niestety wda艂y si臋 w tatusi贸w. Clarice do艣膰 cz臋sto powtarza艂a, 偶e ma trzech syn贸w, w tym ten najwi臋kszy, to jest Marcelo, jest najbardziej niegrzeczny i rozbrykany.
- Andreia otw贸rz! - wrzasn膮艂 m贸j brat po us艂yszeniu dzwonka do drzwi. Wywr贸ci艂am zirytowana oczami. Zaprosi艂 sobie go艣ci, niech wi臋c sam wok贸艂 nich skacze. Poprawi艂am wierc膮c膮 si臋 Gai臋 na swoim ramieniu, po czym nacisn臋艂am klamk臋. Z wra偶enia zrobi艂am krok w ty艂. Zamruga艂am powiekami, maj膮c wra偶enie 偶e m贸j w艂asny wzrok mnie myli. To by艂o po prostu niemo偶liwe. Nie mog艂o! - Rafa! - zawo艂a艂 za moimi plecami szcz臋艣liwy Marcelo. - Super, 偶e jeste艣cie!
- Te偶 si臋 ciesz臋. - odchrz膮kn膮艂 m艂ody Brazylijczyk nie spuszczaj膮c ze mnie wzroku. Chcia艂am si臋 wycofa膰, uciec kolejny raz, jednak Marcelo obj膮艂 mnie swoim ramieniem, szczerz膮c si臋 przy tym jak mysz do sera.
- To moja m艂odsza siostra Andreia. - przedstawi艂 mnie dw贸m przybyszom. - Studiuje Architektur臋. Chce by膰 Dekoratorem wn臋trz. - zmarszczy艂am czo艂o patrz膮c na niego jak na idiot臋. - Ten cudowny zapach pochodz膮cy z kuchni to indyk, kt贸rego sama przyrz膮dzi艂a.
- Tylko pomog艂am babci. - mrukn臋艂am.
- Bardzo kocha zwierz膮tka i razem z moj膮 te艣ciow膮 ...
- O moich wymiarach te偶 wspomnisz? - sykn臋艂am uderzaj膮c go 艂okciem w brzuch. Zdusi艂 w sobie j臋k, jednak szeroki u艣miech nie znikn膮艂 z jego twarzy. Nie wiem co ten 膰wier膰inteligent wymy艣li艂, ale wcale mu to nie wychodzi艂o.
- To Rafinha i jego przyjaciel Xavi.
- Mi艂o mi. - wyduka艂am. - P贸jd臋 pom贸c babci ... - wycofa艂am si臋 do kuchni. Gai臋 w艂o偶y艂am do dzieci臋cego stolika, a sama opar艂am si臋 o blat sto艂u i zakry艂am twarz d艂o艅mi. - Iara, ratuj. - j臋kn臋艂am.
- Co si臋 sta艂o? - spojrza艂a na mnie znad upieczonego indyka.
- Pami臋tasz jak Ci m贸wi艂am o ch艂opaku ... - zni偶y艂am g艂os do szeptu. - ... o tym, kt贸ry okaza艂 si臋 by膰 ... no wiesz ...
- O tym ch艂opcu w kt贸rym si臋 zakocha艂a艣?
- Nie prawda! - oburzy艂am si臋. Babcia pos艂a艂a mi pe艂ne politowania spojrzenie. Westchn臋艂am ci臋偶ko. - To nie jest w tym momencie wa偶ne. On tam jest! - wskaza艂am palcem w stron臋 salonu. - To w艂a艣nie jego Marcelo zaprosi艂 na 艣wi膮teczn膮 kolacj臋, rozumiesz? Co ja mam teraz ... - przerwa艂am poniewa偶 do kuchni wparowa艂 m贸j brat. Z zadowoleniem zajrza艂 do lod贸wki, wyci膮gaj膮c z niej wino. - Nie za wcze艣nie? - mrukn臋艂am.
- To do kolacji. - oburzy艂 si臋, a po chwili jego twarz z艂agodnia艂a. - Rafa powiedzia艂, 偶e w jego rodzinnym domu r贸wnie偶 jest tradycja niszczenia bombek na choince. Jak same widzicie, w pi艂karskich rodzinach po prostu tak si臋 dzieje. - roz艂o偶y艂 niewinnie swoje r臋ce. Prychn臋艂am pod nosem. - Rafa jest w porz膮dku. Pe艂nokrwisty Brazylijczyk.
- Cul茅. - doda艂am niewinnie.
- Ma艂y szczeg贸艂. - machn膮艂 d艂oni膮. Wbi艂am w niego zszokowane spojrzenie. - Ciebie powinno bardziej interesowa膰 to, czy jest zaj臋ty czy te偶 nie. - tr膮ci艂 mnie 偶artobliwie w rami臋 i porusza艂 charakterystycznie brwiami. Rzuci艂am 艣cierk臋 na st贸艂 i zacisn臋艂am d艂onie w pi臋艣ci. - Kicia, co jest?
- Ma艂y szczeg贸艂? - warkn臋艂am. - Przez ten Tw贸j "ma艂y szczeg贸艂" ... od kiedy Ci to nie przeszkadza?! - po艂o偶y艂am d艂onie na biodrach i przygl膮dn臋艂am si臋 mu podejrzliwie.
- Nigdy mi nie przeszkadza艂o. - wzruszy艂 ramionami. - Oj Kicia, musia艂em co艣 wymy艣li膰, aby艣 zainteresowa艂a si臋 wartym Ciebie ch艂opakiem, a nie jakimi艣 przyb艂臋dami chc膮cymi zrobi膰 na mnie wra偶enie. Na przyk艂ad taki Rafinha ... 艣wietny z niego kumpel. I jest singlem. - rzuci艂 przez rami臋 wychodz膮c z kuchni. Z impetem wypu艣ci艂am powietrze z ust.
- Czy ja dobrze zrozumia艂am? Marcelo chce Ci臋 zeswata膰 z ch艂opcem, kt贸rego teoretycznie mia艂 zamordowa艂 z zimn膮 krwi膮 par臋 lat temu? Ch艂opcem od kt贸rego uciek艂a艣 ...
- Iara, b艂agam Ci臋. - j臋kn臋艂am. - To zako艅czony temat. - do kuchni wparowa艂a Clarice, kt贸rej uda艂o si臋 okie艂zna膰 swoich syn贸w. Zabra艂a si臋 do pomocy, prosz膮c mnie, aby zaprosi艂a m臋skie towarzystwo do sto艂u. Westchn臋艂am ci臋偶ko, ale pos艂usznie wykona艂am t膮 pro艣b臋.
Przez ca艂y czas czu艂am na sobie wzrok Rafaela. A raczej Rafinhi b膮d藕 Rafy, bo w艂a艣nie z tych dw贸ch ksywek najbardziej by艂 znany. Zm臋偶nia艂 i zapu艣ci艂 lekk膮 brod臋, kt贸ra doda艂a mu zadziorno艣ci. Ucieka艂am wzrokiem we wszystkie strony, pr贸buj膮c okie艂zna膰 trz臋s膮ce si臋 d艂onie. Gdy wszystkie dania zosta艂y postawione na stole, a indyk dumnie l艣ni艂 na samym 艣rodku, dostrzeg艂am z lekkim przera偶eniem, 偶e jedyne wolne miejsce znajdowa艂o si臋 obok niego. Usiad艂am niepewnie dostrzegaj膮c k膮tem oka jego u艣miech. Zapach jego perfum dotar艂 do moich nozdrzy wywo艂uj膮c przyjemne 艂askotanie w podbrzuszu.
- Pom贸dlmy si臋. - oznajmi艂a babcia. Niepewnie chwyci艂am d艂o艅 Rafaela, czuj膮c jak w czu艂y spos贸b pociera palcem o moje w艂asne. I cho膰 bardzo si臋 stara艂am, za nic w 艣wiecie nie mog艂am skupi膰 si臋 na s艂owach modlitwy. Marcelo zatar艂 d艂onie i zabra艂 si臋 za krojenie 艣wi膮tecznego indyka.
- Ja pielwsy! - zawo艂a艂 Liam
- Kochanie, najpierw go艣cie. - upomnia艂a go Clarice.
- Ale m贸j bzusek jest g艂odny. - posmutnia艂.
- Nie dajcie dziecku cierpie膰. - Rafael poczochra艂 w艂osy trzylatka, po czym pu艣ci艂 mu oczko. - Z g艂odnym brzuchem przecie偶 nie ma 偶art贸w, prawda?
- Plawda. - Liam wyszczerzy艂 swoje z膮bki. Rozbawiona po艂o偶y艂am przed nim pe艂en talerz. Nie czekaj膮c na reszt臋, chwyci艂 za sztu膰ce i zacz膮艂 je艣膰. Sumiennie pomaga艂am bratu w rozdawaniu talerzy z jedzeniem. Rafael podzi臋kowa艂 mi u艣miechem, nie odrywaj膮c ode mnie spojrzenia. Poczu艂am jak moje policzki zaczynaj膮 p艂on膮膰, co nie usz艂o uwadze Marcelo.
Kolacja min臋艂a w mi艂ej atmosferze. Dzi臋ki og贸lnej rozmowie dowiedzia艂am si臋 i偶 Rafael obecnie mieszka w Vigo, gdzie zosta艂 wypo偶yczony na rok do miejscowej dru偶yny. Razem z Xavim, swoim najlepszym przyjacielem, postanowili sp臋dzi膰 przerw臋 艣wi膮teczn膮 w Brazylii. Przyzna艂 i偶 jego rodzina ma do艂膮czy膰 do niego jutrzejszego dnia. Udaj膮c skupion膮 na zawarto艣ci swojego talerza, k膮tem oka obserwowa艂am jego szeroki u艣miech, kt贸ry ani na sekund臋 nie znikn膮艂. Prowadzi艂 konwersacje z doros艂ymi, ale i odpowiada艂 na zaczepki Liama, kt贸ry wpatrywa艂 si臋 w niego jak w obrazek.
Po kolacji zaoferowa艂am si臋 i偶 powk艂adam brudne talerze do zmywarki. Chcia艂am cho膰 na chwil臋 oderwa膰 si臋 od parz膮cego mnie m臋skiego spojrzenia. Z u艣miechem naciska艂am guziki, s艂ysz膮c dochodz膮cy z salonu d藕wi臋k pianina, kt贸re zaj臋艂a moja bratowa. Uwielbiali艣my 艣piewa膰 艣wi膮teczne piosenki, mimo i偶 wychodzi艂 z tego jeden wielki fa艂sz.
Podskoczy艂am przestraszona czuj膮c d艂onie na swoich biodrach. B艂yskawicznie si臋 odwr贸ci艂am staj膮c oko w oko z Rafinh膮 Alcantar膮. 艁agodnie po艂o偶y艂 d艂o艅 na moich ustach i wskaza艂 g艂ow膮 wyj艣cie na taras. Skin臋艂am niepewnie. Jak na 艣ci臋cie ruszy艂am jego 艣ladem.
- Marcelo nie mo偶e si臋 ... mmm! - jego usta stanowczo przerwa艂y mi ch臋膰 dalszej wypowiedzi. A ja? Zamiast go odepchn膮膰 i uderzy膰 w twarz, tak dla zasady oczywi艣cie, ca艂kowicie si臋 podda艂am, czuj膮c jak motyle w brzuchu wzbijaj膮 si臋 do lotu. Ch艂贸d 艣ciany, o kt贸r膮 zosta艂am oparta, dawa艂o przyjemne ukojenie. P艂on臋艂am! - ... nie mo偶e si臋 dowiedzie膰. - wydysza艂am. - Marcelo ... m贸j brat ...
- Nie boj臋 si臋 Twojego brata. - opar艂 czo艂o o moje w艂asne.
- Wiem. - j臋kn臋艂am. - Rafael, min臋艂y cztery lata ...
- I? - pog艂adzi艂 z czu艂o艣ci膮 m贸j policzek. - Nie widz臋 pier艣cionka ani obr膮czki na Twoich smuk艂ych palcach. A ta urocza dziewczynka, kt贸r膮 trzyma艂a艣 na r臋kach gdy otworzy艂a艣 przede mn膮 drzwi, nie jest Twoim dzieckiem. Cho膰 przyznam, 偶e przez kilka sekund poczu艂em panik臋 z tego powodu.
- Dlaczego?
- Bo mam wra偶enie, 偶e to dzi艣 rano znikn臋艂a艣.
- To przez Marcelo i Caio! Oni ... - przybra艂am buntowniczy wyraz twarzy jednak dotar艂o do mnie jak te t艂umaczenia 偶a艂o艣nie b臋d臋 brzmie膰. - Przepraszam. - j臋kn臋艂am za偶enowana.
- Rozumiem. Moja siostra Thaisa od p贸艂 roku spotyka si臋 potajemnie z moim kumplem. W tajemnicy przede mn膮 i naszym bratem Thiago. Jest pomi臋dzy nimi osiem lat r贸偶nicy. Je艣li Marcelo ogarnie taka sama w艣ciek艂o艣膰 jak mnie na te rewelacje to b臋d臋 musia艂 stawi膰 mu czo艂a jak Jonathan nam. - westchn膮艂 zak艂adaj膮c kosmyk moich w艂os贸w za ucho. - Z ci臋偶kim sercem musz臋 zadzwoni膰 do Jonathana i go przeprosi膰.
- Koniecznie. - u艣miechn臋艂am si臋.
- Czyli nie uciekniesz?
- Za mocno mnie trzymasz. - zachichota艂am.
- Weso艂ych 艢wi膮t Andreia. - musn膮艂 moje usta.
- Weso艂ych.

*


Grudzie艅 2020

To Bo偶e Narodzenie mia艂o by膰 inne ni偶 wszystkie poprzednie. Trudna sytuacja na 艣wiecie spowodowa艂a, 偶e loty zosta艂y wstrzymane, a rodziny rozdzielone. To mia艂y by膰 moje pierwsze 艣wi臋ta bez Marcelo. Po rozwodzie rodzic贸w sta艂 si臋 ca艂ym moim 艣wiatem. By艂 moim wsparciem i opok膮 mimo i偶 irytowa艂 mnie statystycznie par臋 razy w tygodniu. Czu艂am piek膮ce 艂zy pod powiekami na widok choinki, kt贸rej nikt w tym roku nie przewr贸ci. Mia艂am ochot臋 j膮 rozszarpa膰 b膮d藕 pchn膮膰! Ale to nie by艂oby to samo ... nie us艂ysza艂abym wrzasku Clarice ani chichotu Liama.
- Andreia? Mo偶esz nak艂ada膰 do sto艂u. - przyjemny g艂os babci z艂agodzi艂 irytuj膮cy b贸l w sercu. Najwa偶niejsze, 偶e nie by艂am tego dnia sama. Mia艂am jeszcze Iar臋.
- Nie damy sobie rady z ca艂ym indykiem. Tradycja tradycj膮, ale nie mamy 偶o艂膮dk贸w Marcelo i Caio. - rozstawi艂am talerze i sztu膰ce. Z rozbawieniem zacz臋艂am wspomina膰 moje poddenerwowanie sprzed roku. Prawie wszystko upu艣ci艂am z powodu Rafaela. Za nim r贸wnie偶 t臋skni艂am. Nasz zwi膮zek na odleg艂o艣膰 by艂 do艣膰 skomplikowany, a gdyby tego by艂o ma艂o, na drodze stan臋艂a nam r贸wnie偶 pandemia. Rafa chcia艂, abym przyjecha艂a z babci膮 do Francji, aby m贸g艂 nas zamkn膮膰 w czterech 艣cianach i mie膰 pewno艣膰, 偶e nic nam nie grozi. Sytuacja w Brazylii by艂a nie mniej trudna ni偶 ta w Europie. Iara jednak nie chcia艂a o tym s艂ysze膰, a ja nie mog艂am jej zostawi膰 samej. Zwariowa艂abym z niepokoju!
- Pom贸dlmy si臋. - babcia wyci膮gn臋艂a ku mnie d艂o艅, kt贸r膮 u艣cisn臋艂am. - Aby艣 nareszcie zacz臋艂a my艣le膰 o sobie i o swoim szcz臋艣ciu. A raczej o swojej ma艂ej rodzinie, kt贸r膮 powinna艣 za艂o偶y膰. Wiem, 偶e od zawsze by艂o to Twoim marzeniem.
- Przecie偶 mam ju偶 rodzin臋.
- Ale w tej rodzinie przydaliby si臋 nowi cz艂onkowie. Przede wszystkim kto艣 taki, kt贸ry pom贸g艂by si臋 jej rozrosn膮膰. - pu艣ci艂a mi bezczelnie oczko, po czym zabra艂a si臋 do jedzenia. Pokr臋ci艂am rozbawiona g艂ow膮 chwytaj膮c widelec. W tym samym momencie rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi. Zdezorientowana zerkn臋艂am na babci臋, kt贸ra wzruszy艂a ramionami. - Nie mam poj臋cia kto to.
- Jasne! - parskn臋艂am. Wr臋cz w podskokach podesz艂am drzwi. Nie by艂am pewna kogo tam zobacz臋, ale czu艂am, 偶e na pewno sprawi mi to rado艣膰. Nacisn臋艂am klamk臋, a moje serce zabi艂o. Widok Rafaela z wyci膮gni臋t膮 r臋k膮 w kt贸rej trzyma艂 kartk臋 by艂 najcudowniejszy na 艣wiecie.
- Negatywny wynik. Mog臋 si臋 do was zbli偶y膰.
- Zwariowa艂e艣? - za艣mia艂am si臋. - Jak si臋 tu dosta艂e艣? - wpu艣ci艂am go do 艣rodka.
- Prywatnym samolotem. - odstawi艂 walizk臋. - Wiem, 偶e to egoistyczne z mojej strony maj膮c na uwadze sytuacj臋 na 艣wiecie, ale obecnie ka偶dy z naszych dni mo偶e by膰 tym ostatnim. A ja wol臋 widok Zatoki Guanabara ni偶 Wie偶y Eiffla. Szczeg贸lnie gdy jeste艣 w moich ramionach. - obj膮艂 mnie czule. - T臋skni艂em za Tob膮. Nie pozwol臋, aby艣 by艂a smutna i przygn臋biona. Szczeg贸lnie w 艣wi臋ta.
- Powiniene艣 sp臋dzi膰 je z rodzin膮.
- Te偶 tak uwa偶am. - przyzna艂. - Dlatego musimy zmieni膰 pewne kwestie. - chwyci艂 mnie za d艂o艅 i poci膮gn膮艂 w stron臋 choinki. Przez chwil臋 przygl膮da艂 si臋 jej uwa偶nie. Wyci膮gn膮艂 d艂o艅 po materia艂ow膮 bombk臋, kt贸rej na pewno tu nie zawiesza艂am. Zmarszczy艂am ze zdziwienia swoje brwi. Nic z tego nie rozumia艂am. Ku mojemu jeszcze wi臋kszemu zaskoczeniu palce Rafaela sprawnie j膮 otworzy艂y. W blasku kolorowych 艣wiate艂ek zal艣ni艂 pier艣cionek. Wstrzyma艂am oddech. - Andreia? - m臋偶czyzna mojego 偶ycia ukl臋kn膮艂 przede mn膮. - Czy wyjdziesz za mnie dzi臋ki czemu ju偶 ka偶de 艣wi臋ta Bo偶ego Narodzenia b臋dziemy mogli sp臋dza膰 razem jako m膮偶 i 偶ona? Jako rodzina?
- Tak. - wyszepta艂am wzruszona. Przyjemny ch艂贸d wsun膮艂 si臋 na m贸j palec. Zapiszcza艂am z rado艣ci rzucaj膮c si臋 oficjalnie mojemu narzeczonemu na szyj臋. Nie wiem jak to si臋 sta艂o lecz po drodze zahaczy艂am o choink臋, kt贸ra pod wp艂ywem mojej nieokie艂zanej rado艣ci niebezpiecznie si臋 zachwia艂a, po czym z hukiem wyl膮dowa艂a na pod艂odze. Popatrzyli艣my z Rafaelem na siebie zszokowani. Mieszkanie przeci膮艂 wybuch naszego 艣miechu.
- Marcelo nie uwierzy. - zacmoka艂a rozbawiona i wzruszona Iara.
- Weso艂ych 艢wi膮t Andreia. - Rafael uca艂owa艂 moje usta.
- Weso艂ych.

***

Przy okazji tej Bo偶onarodzeniowej historii chcia艂am wam 偶yczy膰 ...

Weso艂ych 艢wi膮t oraz Szcz臋艣liwego Nowego Roku! Oby 2021 by艂 rokiem o wiele lepszym, a przede wszystkim zdrowszym. Aby艣my wszyscy odzyskali swobod臋 oraz spe艂nili chocia偶by najmniejsze marzenia. Przede wszystkim 偶ycz臋 wam du偶o u艣miech贸w i rado艣ci. Robienia tego co sprawia nam przyjemno艣膰. I oczywi艣cie ... du偶o weny ^^

Przesy艂am buziaki z zachowaniem odpowiedniego dystansu 馃槝

馃巹馃専馃槆